Strony

niedziela, 7 maja 2017

La fin

Od: LauraChoperena@gmail.com
Do: AntoineGriezmann7@gmail.com
Data: czwartek 29 września, 18:53
Lokalizacja: Rzym

 

 

Przed wyjazdem obiecałam sobie, że nigdy do Ciebie nie zadzwonię ani nie napiszę. Wygląda na to, że nie potrafię dotrzymać słowa, ale robię to ze względu na naszą córeczkę. Z dnia na dzień robi się coraz bardziej podobna do swojego ojca i codziennie o niego pyta, dlatego chciałabym, abyś pojawił się w jej życiu. Nie na chwilę, ale na zawsze. Może wymagam zbyt wiele, ale jeżeli chcesz uczestniczyć w jej wychowaniu, nie znikaj po kilku miesiącach. Antonine potrzebuję nie tylko matki, zrób to dla niej, o nic więcej nie proszę.
Laura.
Odwracając się powoli na wysokim stołku, zerknęłaś w stronę ściszonego telewizora. Leciała właśnie powtórka wczorajszego meczu jego drużyny z Bayern Monachium. Uśmiech, który towarzyszył mu do zejścia z boiska, uleczył cały Twój ból. Zagłodziłaś całe zauroczenie, ale jego urok dział na Ciebie, jak gorący burger oblany pikantnym ketchupem, który posiadał za dużą ilość cienkich plasterków białej cebuli. Popijając kawałki aromatycznego mięsa drogim whisky z dodatkiem lodu, przymknęłaś oczy, a następnie bez wahania wysłałaś krótką wiadomość, nie czekając na żadną odpowiedź.

***
 

Od: AntoineGriezmann7@gmail.com
Do: LauraChoperena@gmail.com
Data: piątek 30 września, 12:12
Lokalizacja: Madryt

 
Twoja wiadomość sprawiła mi ogromną radość, której nie zafunduje wygrany mecz albo wolne popołudnie spędzone na odbijaniu piłki. Wstyd mi, że nie złożyłem sam tej propozycji, znacznie wcześniej, ale po tym, co zrobiłem Tobie, mojej byłej żonie i córkom, życie się posypało i obwiniam sam siebie. Będę smażył się w piekle, ale byłem zbyt wielkim tchórzem, aby wyznać całą prawdę i stawić czoła problemom. Wieczorem będę w Rzymie, zarezerwowałem pokój w hotelu blisko szpitala. Mam nadzieję, że będę mógł opowiedzieć Antonine bajkę na dobranoc i ją ucałować. Dziękuję Ci z całego serca, Laura. Jesteś niesamowita i doceniam, że walczysz o szczęście dla naszej córki.

Antoine.

 

Składając do walizki kilka, jaskrawych koszulek, mógłbyś skoczyć pod sam śnieżnobiały sufit. Siadając w wygodnym fotelu i zamawiając na lotnisko kierowcę, któremu ufałeś od dwóch lat, spoglądasz na zdjęcie w portfelu. Blondynka ze związanymi w warkoczyki włosami siedziała na zielonej zjeżdżalni, ukazując mleczne zęby i podniesiony ku górze kciuk. Gdybyś mógł cofnąć czas, zrezygnowałbyś ze swojego związku z najmłodszą córką właścicieli kwiaciarni, studia nagrań i cukierni i zaryzykowałbyś kolejny raz w swoim życiu, wyznając prawdziwe uczucia młodej chirurg. Gdybyś nie był tchórzem, być może wszystko potoczyłoby się inaczej, nie uszkadzając na samym początku szczęścia, które miało być obecne na nowej drodze życia, rozpoczynającego się od dwudziestego czwartego lipca.
 
 
***
 



Od: LauraChoperena@gmail.com
Do: AntoineGriezmann7@gmail.com
Data: niedziela 11 grudnia, 23:40
Lokalizacja: Rzym

(spam)





Czy możliwy jest odwyk od nałogowego zauroczenia? Dwa lata temu byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie, kiedy dowiedziałam się, że pod sercem noszę dziewczynkę. W zimne popołudnie z kubkiem gorącej mięty płakałam przez długie godziny. Wiedziałam, że rodzice nie byliby ze mnie dumni, mimo że od dawna byłam dorosłą kobietą. Im zależało, abym przyjęła z radością jedną z trzech firm i zapomniała, jak ważna jest dla mnie medycyna. Osoby, którymi się otaczałam łamali mi serce. Dwójka ludzi, którzy jako dwudziestotrzylatkowie mogli powitać mnie na świecie, zapomnieli o mnie, ignorując mnie przez długie, bolesne osiem lat. Ty byłeś następny. Zakochałam się w Twoich błękitnych tęczówkach. O Twoich wargach nie mogłam przestać myśleć. Twoje ciało było jak niedostępny posąg w muzeum, a serce zajęte przez inną kobietą, przez moją siostrę, której przekazałeś wszystkie emocje, rozdzierając mnie przy tym na maleńkie kawałki. Od samego początku byłeś jak zły Romeo. Należałeś do zbyt skomplikowanych, cynicznych i złych. Gdybym oddała Ci serce tamtej nocy w mojej sypialni w rodzinnym domu, wyrzuciłbyś je przez uchylone drzwi balkonowe, zostawiając mnie samą z narastającą depresją. Marzyłam od wyjazdu, aby chociaż jeszcze raz spotkać Ciebie i wykorzystałam to w umiejętny sposób. Co miesiąc odwiedzasz naszą córkę, zostajesz przez kilka dni, spisz niedaleko i wtedy czuję się, jakbym miała szczęśliwą rodzinę, ale ty zachowujesz się jak obcy człowiek. Nie kocham Cię, ale czuję się bezpieczna i najlepsza, kiedy mam Was obok. Chwilowe zauroczenie minęło w dniu, w którym nie potrafiłeś wybrać między mną, a Eriką. Odczytałam Twoje myśli, jakbyś był ulubioną lekturę z lat szkolnych. Chciałeś nas obie, a ja chciałam mieć w życiu mężczyznę, który będzie należał tylko dla mnie. Teraz jesteś tylko ojcem naszej córki i mogę być wdzięczna mocnemu alkoholowi, bo gdyby nie whisky, być może nadal byłabym zapracowaną chirurg, która wraca do pustego mieszkania i całą noc płacze w poduszkę.


Laura.
 
 

***
 
Od: AntoineGriezmann7@gmail.com
Do: LauraChoperena@gmail.com
Data: poniedziałek 2 stycznia, 3:20
Lokalizacja: Francja

(spam)




Leżę na starym łóżku, które ozdobione jest naklejkami samochodów. Nie mogę zasnąć, alkohol noworoczny nadal obecny jest w moim organizmie, a powieki nie potrafią stać się ciężkie. Naciskając czarne klawisze, drżą mi ręce. Ty pierwsza uczyniłaś mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. W moje dwudzieste czwarte urodziny na świecie pojawiła się moja pierworodna córkę, moje oczko w głowie. Jestem Ci wdzięczny i nadal nie mogę uwierzyć w to, co zrobiłaś. Nie usunęłaś tej ciąży. Mimo wielkiego bólu, jaki Ci zadałem, wychowujesz naszą córkę na mądrą dziewczynkę i gdybym mógł oddać głos na najlepszą matkę na świecie, wpisałbym w puste rubryki Twoje imię i nazwisko, Lauro. Moja była żona odebrała mi prawa rodzicielskie i nie widziałem Mii od końca wakacji, dlatego kontakt z Antonine sprawia, że nie cierpię, aż tak mocno. Nie zadałaś mi śmiertelnego ciosu, którego wykonawczynią była Erika. Każdego dnia coraz mocniej żałuję, ale staram się żyć, bo mam dla kogo. Podobno mówi się, że jeżeli mężczyzna jest w związku i zakochał się w drugiej kobiecie, to nie kochał tej pierwszej. Od dnia rozwodu zrozumiałem, że źle odebrałem uczucie, jakim jest miłość, ale nie będę Ci psuł życia, bo się wyleczę z tego, co do Ciebie czuję. Do końca swojego życia nie wyspowiadam się ze swoich grzechów. Zraniłem cztery osoby, ale doskonale zdaję sobie sprawę, że największy ból zadałem Tobie i naszej, najsłodszej na świecie blondyneczce. Podczas świąt sprawiłaś, że płakałem całą noc. Antonine, która zwracała się do mnie cały czas tato, a na koniec rozmowy video oznajmiła, że bardzo mnie kocha i tęskni, spowodowała, że moje serce zabiło się z podwójną szybkością. Mimo, że byłem dla Ciebie najgorszy, nie psujesz jej opinii o mnie. Nie wiem, czy na Twoim miejscu potrafiłbym się właśnie tak zachowywać. Pewnie zatrzasnąłbym drzwi takiemu Griezmannowi przed nosem. Jesteś wyjątkowa. Przepraszam jeszcze raz za wszystko. Wszystkiego najlepszego w nowym roku.


Antoine.

 
 💌
 
trudno mi się żegnać, ale na zakończenie zawsze przychodzi czas.
do zobaczenia na pozostałych projektach.
 
 



piątek, 28 kwietnia 2017

Cinquième partie

Ulubione espresso z dużą ilością mleka i mlecznej pianki nie smakowało. Ciało drżało z zimna, mimo że temperatura sięgała trzydziestu stopni Celsjusza. Turkusowa bransoletka z czterolistną koniczynką przestała przynosić szczęście, a francuskie lotnisko, które za pierwszym razem potwierdziło, że w każdej chwili można ucieć od rozmnażających się problemów, stało się kolejnym, znienawidzonym miejscem. Obok na pustym krześle wisiała czarna bluza, przy wielkim oknie z telefonem przy uchu stał mężczyzna, który przestał poprawiać włosy i ułożył dłoń na swoim tatuażu, spoglądając w Twoją stronę. Niepewnie upiłaś gorącą kawę, parząc sobie język i umalowane nową szminką wargi. Przeklnęłaś go po raz kolejny w myślach i biorąc na kolana córkę, zignorowałaś jego uśmiech, który kierował do Ciebie od samego rana.
 
-Widzę, że narzeczona często Cię kontroluje. -sięgnęłaś białą serwetkę, wycierając rozmazaną czekoladę wokół ust blondynki. -Na jej miejscu robiłabym to samo. Takim mężczyznom, jak ty nigdy nie wolno ufać.
 
-Ona po prostu tęskni za mną w pościeli w kolorową kratę. -ułożył chłodne palce na kolanie pod długą spódnicą. -Widzę, że nie tylko ona, zaczerwieniły Ci się policzki i nie zwalaj winy na starą klimatyzację.
 
-Musisz być bezczelnym dupkiem, Griezmann? -odsunęłaś się i zakryłaś cienkim materiałem opalone nogi.
 
-Taki się właśnie urodziłem. -spojrzał na usypiającą Antonine. -Chodź do mnie, skarbie. Opowiem jej bajkę o najfajniejszym tacie na świecie, którego córeczka uważa za kogoś obcego. -szepnął Ci na ucho, odchodząc z nią w stronę wygodniejszych foteli.


***
Głaszcząc szesnastomiesięczną dziewczynkę po puszystych, pachnących miodem i cytryną włosach, wsłuchiwałeś się w spokojny głos brunetki, która ustalała plan jutrzejszej operacji. Kręcąc przecząco głową, odmówiłeś proponowanych przez młodą stewardesę, aromatycznych zupy albo kilku rodzai mięs, zaczynając od łagodnych smaków, a kończąc na najostrzejszych "wypalających wnętrze". Ciało blondynki nakryte Twoją bluzę, rozczulało coraz mocniej i gdyby nie samolot, w którym znajdowaliście się od godziny, po policzkach spływałyby łzy, pozostawiając mokre ślady na wyprasowanej koszuli z krótkim rękawem. Za każdym razem, kiedy chciałeś rozpocząc rozmowę ze zbierającą sukcesy chirurg, wybierała numery telefonów z listy kontaktów i nie pozwalała dojść Ci do głosu. Chciałeś zadać jej kilka podstawowych pytań, usłyszeć więcej informacji o chorobie swojej córki, której imieniem mógłbyś podzielić się ze stroną, zajmującą się życiorysami ludźmi, osiągającymi sukcesy w jakiekolwiek dziedzinie.
 
-Odłóż ten telefon, to przestaje być zabawne i nie może trwać w nieskończoność.
 
-Mam rozmawiać z osobą, która kłamie, intryguje, knuje i zdejmuje obrączkę po każdej rozmowie video z moją siostrą? Nie jestem naiwną dziewczynką, z którą będziesz mógł prowadzić podwójne życie.
 
-Musisz wszystko przewidywać, Choperena? Miałem Ci to zaproponować, ale za dwa tygodnie idę do ołtarza, dlatego rezygnuję.
 
-Będzie gorzej, jeżeli to Ty staniesz się głównym bohaterem w mojej grze, w której nie wolno łamać zasad. -szepnęłaś mu na ucho, przeczesując palcami pojedyncze, świecące się włosy.
 
***
Ze smutkiem patrzyłaś na wiszącą w salonie suknię ślubną. Żadnej radości nie wywoływały kosmetyki poustawione równo na ciemnodębowym stole, na którym kiedyś jako mała dziewczynka rysowałaś przyszłą, szczęśliwą rodzinę, którą miałaś stworzyć. Nie potrafiłaś odwzajemnić uśmiechu ojca ani zachwycyć się próbnym makijażem siostry. Nie umiałaś nic, jakbyś zapomniała w tamtej chwili, ile możesz zapłacić za dwie, chrupiące bułki albo jaką masz grupę krwi. Wzdychając ciężko, sięgnęłaś leżącą na sofie, oliwkową kurtkę. Tego dnia niebo płakało razem z Tobą. Próbowało Ci przekazać, że możesz zawalczyć. Siadając na przystrzyżonej równo trawie, przebiłaś jeden złoty balon, wiszący na czystej poręczy. Pierwszy raz w życiu nie ucieszyłaś się na widok czarnego kota, który w dzieciństwie spał z Tobą każdej nocy. Pierwszy raz w życiu Twoja córka przypominała Ci za bardzo francuskiego piłkarza, który za godzinę miał odebrać badania potwierdzające ojcostowo. Kłamstwa miały krótsze nogi od Twoich, dlatego zatrzymując stary model taksówki, zabrałaś ze sobą blondynkę, ostatnie rzeczy, zapakowane w niewielką torbę i trzymając w dłoni paczkę w szarym papierze, oddychałaś coraz szybciej.
 
-Mamusiu, dlaczego oddajesz tą czerwoną sukienką? Wyglądasz w niej, jak księżniczka.
 
Nie odpowiedziałaś. Było Ci zbyt trudno. Odsuwając przyciemnioną szybę, podałaś zaadresowaną przesyłkę rudowłosemu ochroniarzowi, który pełnił służbę przed apartamentowcem, gdzie pod sto pierwszym numerem mieszkał Antonie. Mężczyzna, który dwudziestego czwartego lipca miał zostać mężem Twojej, rodzonej siostry i zabrać ją z Mią do Madrytu, z którego uciekałaś, szukając nowego miejsca na świecie.
 
***
W poniedziałkowe popołudnie z trudem otworzyłeś oczy. Na szafce nocnej w małej szkatułce leżały dwie obrączki, które nosiłeś z brunetką, kiedy byliście w niefomalnym związku. Teraz szersza, droższa i zimniejsza część biżuterii znajdowała się na serdecznym palcu, przysłaniając jedną literę, tworzącą wyraz nadzieja. Czym dla Ciebie było to słowo przed wypowiedzieniem przysięgi małżeńskiej? W piątkowy wieczór wierzyłeś, że dasz radę przyznać się do zdrady i opowiesz jej o swojej, pierworodnej córce. Przeczesując mokre włosy i upijając z kieliszka wodę z limonką, chciałeś zniknąć z sypialni, w której dominowała krwistaczerwień. Uświadomiłeś sobie, że ożeniłeś się z nieodpowiednią kobietą. Ta, która była dla Ciebie niedostępna, próbowała wmówić Ci, że ojcem Waszej córki jest poległy na wojnie żołnierz i kupowała medyczne książki, leżące na zakurzonych straganach, mogłaby dać prawdziwą, namiastkę miłości. Czułeś się obecnie, jakbyś zapomniał, kto należy do Twojej drużyny albo jaki kolor lubisz najbardziej. Gaworzenie Mii nie sprawiało radości, a odsłonięta większość ciała Eriki była jak okładka gazety dla dorosłych, na którą spojrzałbyś, ale nie kupiłbyś, pozbawiając siebie widoku fotografii, które pobudzały wyobraźnię każdego mężczyzny.
 
-Dlaczego mi to zrobiłeś? -rzuciła, schowaną pod stosem ubrań kopertę. -Dam Ci drugą szansę, ale nie uprawomocnisz ojcostwa. Masz tylko jedną córkę. Zapomnij o Laurze i o Antonine.
 
Nie odpowiedziałeś. Było Ci zbyt ciężko. Wstając z łóżka, zobaczyłeś jak kobieta, przedstawiająca się od kilkudziesięciu godzin Twoim nazwiskiem, zaczęła niszczyć wszystkie puchary. Wpadła w szał, nie zwracając uwagi, że większość szkła kieruje się w stronę nowoczesnej kołyski z liliowym baldachimem. Zabrałeś przestraszoną Mię na balkon i zajmując miejsce na drewnianej hustawce, uświadomiłeś sobie, że ktoś zabrał Ci część ciała, duszy i serca.
 
💌
przygotujcie się na majowy epilog.



niedziela, 12 marca 2017

Quatrième partie

Pierwszy krok należał do rodziców. W tamtej chwili mogłaś schować telefon pod haftowaną poduszkę i nie słyszeć przepełnionego skruchą głosu pięćdziesięciolatki. W sobotni poranek nie było odwrotu. Z wielką walizką stałaś przed furtką rodzinnego domu i spoglądałaś na córkę, do której dotarło, że na tym świecie nie ma tylko zapracowanej matki. Z ogrodu dało się usłyszeć charakterystyczny dźwięk starej kosiarki, którą ojciec miał wyrzucić jeszcze przed Twoim wyjazdem. W kuchennym oknie widziałaś siostry, które z nastolatek wyrosły na piękne kobiety. Bałaś się tam wejść. Sparaliżowało Cię. Reakcja rodziców mogła być różna, ale Ty zdążyłaś przygotować sobie odpowiedzi na wszystkie pytania, a także ułożyć w głowie zmyślone historie. Musiałaś wydostać się z otchłani i zapomnieć o całym gniewie. Niepewnie poprawiając naszyjnik z pamiętnej nocy sprzed dwóch lat, uśmiechnęłaś się w stronę ogrodnika i otworzyłaś drzwi, za którymi nie wiedziałaś, co Cię czeka. Według rodziców miałaś dostać kwiaciarnię za rogiem, według siebie spełniłaś swoje marzenie i wykonywałaś coraz trudniejsze operacje, a o niektórych sukcesach można było czytać w codziennej gazecie.

-To były najgorsze lata w moim życiu. -ojciec wstał z fotela, na którym opowiadał Ci wydarzenia ze swojego dzieciństwa. -Przechodząc na ulicy, nie poznałbym własnej córki. -spojrzał uważnie na Ciebie i uklęknął przy Antonine, która chowała się za Twoją, szczupłą nogą. -Pewnie w tym Madrycie masz lepszego dziadka, ale chodź się do mnie przytulić.

Dziewczynka rozejrzała się po całym salonie. W jednym momencie wzbudziła zainteresowanie obcych ludzi. Miałaś wrażenie, że Twoje, a także jej serce wyskoczy na wierzch albo spotka się z gardłem. Trzymała mocno bandamkę zawiązaną na jasnych włosach i usiadła na jego kolanie.

-Jestem Antośka i mam dziadka tylko w Paryżu. -uśmiechnęła się, a w niebieskich tęczówkach pojawił się blask.

Szesnastomiesięczne dziecko budowało zdania i nie potrafiło trzymać języka za mlecznymi zębami. Czasami miałaś ochotę wylądować na Księżycu, byle nie tłumaczyć jej, czego nie wolno mówić, chociaż nie można było się w żaden sposób powstrzymać. Była taka sama jak ty, ale z wyglądem odziedziczonym po ojcu. Człowieku, którego nazwisko widniało na ślubnym zaproszeniu najmłodszej córki Choperenów.


***

Kokosowymi ciastkami, które specjalnie piekła dla Ciebie przyszła teściowa, dzieliłeś się z dziewczynką, która posiadała damski odpowiednik Twojego imienia. Od godziny, kiedy zostałeś przedstawiony młodej chirurg, pełniącej obowiązki ordynatora w madryckim szpitalu, miałeś wrażenie, że na czole widnieje napis o zdradzie. Jej córka ufała Tobie bardziej niż własnym dziadkom, a od Twojej narzeczonej albo Waszej świadkowej na ślubie uciekała, jakby były one złośliwym ogniem. Zbyt wiele Was łączyło, a Ty podczas dwudaniowego obiadu wyliczyłeś dokładnie datę urodzin małej i ważny dzień w wakacyjnym miesiącu. Prawdopodobny ojciec, który zginął w Afganistanie i był doświadczonym żołnierzem nie istniał. Rozpoznałeś kłamstwo brunetki. Na Twoich kolanach siedziała także Twoja córka. Oprócz Mii, miałeś też Antonine. Blondynka, która przyszła na świat w pierwszy dzień wiosny była częścią Ciebie. Podczas dwudziestych czwartych urodzin w francuskim szpitalu na oddziale ginekologiczno-położniczym przyszło na świat Twoje najstarsze dziecko, które było dowodem Waszego jednorazowego romansu. Gdybyś należał do odważnych mógłbyś zaproponować Laurze coś na wzór podwójnego życia. Podczas klubowych rozgrywek mógłbyś być jej mężczyzną, ojcem dziewczynki, która recytowała właśnie wiersz, a na reprezentacyjne mecze zamieniałbyś się w przykładnego narzeczonego i opiekowałbyś się do tej pory swoim oczkiem w głowie, które teraz Twoją miłość miało mniejszą. Część swojego gorącego uczucia przekazałeś Antonine, które z dumą kończyła mówić wersy o zwierzętach. Może warto spróbować? Jeszcze dzisiaj zrobisz niespodziewaną rzecz w kierunku ładniejszej córki przyszłych teściów. Ludzi, którzy bez chwili zawahania oddaliby Ci swoją kwiaciarnię, studio nagrań i cukiernię, której właścicielką była Erika.


***

Całe spotkanie skończyłoby się dobrze, gdyby nie wiadomość o ślubie i wielkim weselu. Zaproszenie ślubne w kolorze starego złota raniło Cię, jakbyś była na największej bitwie świata. Jak tak dalej pójdzie zginiesz, serce przestanie Ci bić i wreszcie uwolnisz się od zdrady. Zraniłaś swoją siostrę, z którą wiecznie Cię porównywano i zawsze od ludzi słyszałaś, że za Tobą ustawiają się tłumy przystojnych mężczyzn. Każdego młodego klienta, kolegę ze szkoły ignorowałaś, ale uległaś Griezmannowi, który uśmiechając się szeroko wbijał Ci w serce ten kuchenny nóż ubrudzony kremem z owocowego tortu. Tymi czułymi pocałunkami doprowadzał Cię do mdłości, które nie dawały Ci spokoju na początku, zagrożonej ciąży. W pokoju, który od Twojej ucieczki się nie zmienił, płakałaś schowana pod biurkiem, na którym leżały książki o medycynie. Widać było, że matka wycierała tylko kusz i zmywała panele, w których odbijała się pełnia księżyca. Rzucając przed siebie czarny tablet zrozumiałaś, że na Wikipedii w jego życiu prywatnym nigdy nie pojawi się imię Twojej córki. Nie pozna babci Isabelle ani dziadka Alaina. Nie będzie utrzymywała kontaktu z wujkiem Théo albo z ciocią Maud. Być może do końca życia nie będzie świadoma prawdziwej tożsamości ojca.


***

Wchodząc do pokoju, który znajdował się obok sypialni narzeczonej, patrzyłeś zaskoczony na stronę francuskiego lotniska. W notesie, na którym był szkic Wieży Eiffla znajdowały się przekreślone daty, a trzy różowe kulki wskazały, że nawet we wtorek nie znajdzie wolnych miejsc w samolocie w żadnej klasie. Stała oparta o balkon w krótkiej, białej koszulce. Miałeś okazję patrzeć na jej piersi albo długie nogi. Pod oczami znajdowały się płatki żelowe, a zęby miała zaciśnięte na pomalowanym czarnym, brokatowym lakierem paznokciu. Przed wejściem na balkon poprawiłeś zsunięty z malutkiego ciała Antonine koc i delikatnie pogłaskałeś ją po policzku, spoglądając na smoczek w kolorowe króliki. Przez zamknięty wiecznie pokój teraz mogłeś poznać bliżej swoją nieznajomą. Po fotografiach było widać, że często odwiedzała Twoją ulubioną plażę, lubiła niemiecką czekoladę, chodziła na karate i zbierała artykuły o francuskim klubie piłkarskim.

-Laura. -wyszeptałeś, wchodząc na balkon. -Mogę dać Ci wszystko. -wskazałeś na napis na ścianie. -Tylko to już nastąpiło, bo mamy nawet córkę.

-Chcesz mnie doprowadzić do głupawki śmiechu?

-Potrafię liczyć. Antonine jest po prostu wcześniakiem, a ślepy nie jestem, podobna do mnie, nie ukryjesz tego.

-Podczas tamtej nocy byłam już w ciąży, Griezmann. Wracaj do narzeczonej i do swojej prawdziwej córki.

Z prędkością światła wziąłeś ją na ręce, zdejmując z niej ubranie. Gdyby nie jej uderzenia i krzyk, wyznałaby Ci wszystko, odpowiedziała na pytania zgodnie z prawdą i przestała zmyślać. Nie byłeś taki naiwny jak jej rodzice. Układając ją na łóżku, wziąłeś jej laptop na kolana i zarezerwowałeś im bilety. W jutrzejszy wieczór przy oknie będzie siedziała brunetka, a między Wami będzie znajdowała się śpiąca teraz uroczo szesnastomiesięczna dziewczynka, która powinna mieć w dokumentach Twoje nazwisko. Zatrzymując się przy drzwiach, sięgnąłeś leżący obok złożonych bluzek drugi smoczek.

-Jeszcze w tym miesiącu udowodnię Ci, że jestem jej tatą. Będzie wszystko czarno na białym.



💌
Wszystko wyszło na jaw.
Co byście zrobiły na miejscu Antoine i Laury?


sobota, 18 lutego 2017

La troisième partie

Lipcowe promienie słoneczne odbijały się w spokojnych, chłodnych falach najdłuższego jeziora. Odpinając pierwsze cztery guziki dopasowanej, poziomkowej koszuli, ostrożnie poprawiłaś się na leżaku, który posiadał marynarskie wzory. Sobotni wieczór mógł się dla Ciebie lepiej nie rozpocząć, zawsze mogłaś stać przy stole operacyjnym, ratując zagrożone życie obcego Ci człowieka. Odwracając wzrok od kilku łódek pozostawionych przy brzegu, spojrzałaś na swoje najważniejsze i jedyne szczęście. Czym dla innych może być słowo, które miało około dwieście czterdzieści pięć synonimów? Dla jednych może być to wygrana w totolotka, awans w pracy po wielu latach, tygodniowy urlop albo również miesiąc miodowy spędzony na Karaibach. Twoja miłość miała obecnie szesnaście miesięcy, siedemdziesiąt dziewięć centymetrów i ważyła poniżej dziesięciu kilogramów. Antonine, która otrzymała imię po swojej prababci w wersji francuskiej była całym światem dla zwykłej absolwentki chirurgii; mogłaś zrezygnować dla niej nawet z medycyny i wiązać ledwo koniec z końcem, ale to właśnie dziewczynka z bardzo jasnymi włosami, lekko ciemniejszą karnacją i niebieskimi tęczówkami była Twoim osobistym skarbem i gdyby istniało jakiekolwiek zagrożenie, uchroniłabyś ją przed każdym bolesnym ciosem, przyjmując cały ból na siebie. Uśmiechając się nieznacznie, wzięłaś ją na swoje odsłonięte kolana, całując kilkukrotnie w skroń. Odbierając z jej dłoni pusty kartonik po soku z podobizną lalki Monster High, przytuliłaś ją do swojego rozgrzanego ciała jeszcze mocniej.

-Wyróżniasz się i to jest urok Twój. Przewrotny styl masz, tajemniczą wciąż grasz. Zabójczo śliczna, fantastyczna. -zaśpiewałaś, a śmiech córki był warty każdego poświęcenia.


Pan piłkarz?!




***

Trzymając w dłoni fioletowe nosidełko, usiadłeś na gorącym piasku, dotykając palcami drobne muszelki. Dziecko, które w dzisiejsze popołudnie skończyło trzy miesiące, zyskiwało coraz bardziej widoczną podobiznę do Ciebie. W tej chwili trudno było Ci zaprzeczyć, że nie jesteś jej ojcem; badania DNA wykazałyby jedno, ale każda osoba z Waszej rodziny, czy kręgu znajomych potwierdzała za każdym razem, że jesteście podobni do siebie, jak dwie krople wody. Widok córki po trzytygodniowej rozłące było jak spełnienie marzenia. Nie liczyły się wówczas zarobione pieniądze, zdobyte medale, czarujące opisy na wszystkich portalach plotkarskich, czy nawet dobra opinia wśród trenerów, na którą pracowałeś podczas każdego treningu bez względu na wszystko. Dla niej byłeś gotowy na poświęcenia i nierealne rzeczy, które wyśmiałby nawet pospolity pijaczyna spod osiedlowego sklepu. Po ostatniej wizycie w hospicjum dla dzieci, mogłeś nazwać siebie szczęśliwym mężczyzną. Mia miała odpowiednią wagą, jak i wzrost. Urodziła się w dziewiątym miesiącu ciąży, jeden dzień przed wyznaczonym terminem, otrzymała dziesięć punktów w skali Apgar i wcale nie chorowała. Dla Ciebie i Twojej narzeczonej była, jak gwiazdka na niebie i lepsza niż prezent pod choinką. Nie posiadałeś do swojego życia żadnych zastrzeżeń, nawet zabandażowana kostka nie była w stanie zepsuć Twojego dobrego humoru.

-Wracamy moja mała damo, za pięćdziesiąt pięć minut macie samolot. -mimo, że dziewczynka nie była Ci w stanie odpowiedzieć, uwielbiałeś do niej mówić.

Pani doktor?!
***

Te przypadkowe spotkania coraz bardziej Cię irytowały. Nie byłaś wierzącą osobą, ale spoglądając w ciemne niebo, chciałaś wykrzyczeć, że nikt nie ma prawa pisać Ci takiego scenariusza. Nie byłaś aktorką, aby robić dobrą minę do złej gry i odgrywać po kolei każdą scenkę. Krótkie spojrzenia, sztuczne uśmiechy i nieklejąca się wcale rozmowa była dla Ciebie, jak przechodzenie przez piekło. Twój świat wystarczająco się zawalił, podczas piątego badania USG. Twoje maleństwo, którego płci tamtego dnia nie znałaś, miało wcale się nie urodzić i podejrzenie o Zespole Edwardsa prawie spowodowało osiwienie Twoich ciemnobrązowych włosów, a podczas bezsennych nocy potrafiłaś płakać przez długie godziny. Następnie diagnoza genetycznej astmy i powiększająca się wada lewego oka była jak zalegający na Tobie ciężar. Samotne macierzyństwo i długie dyżury sprawiały, że częstszym domem był szpital niż własna kawalerka. Siadając na zimnych panelach, dotknęłaś zaróżowionym policzkiem okna balkonowego. Łzy powstrzymał wibrujący telefon i znajoma twarz kobiety, która urodziła Cię dwadzieścia siedem lat temu.

-Córeczko, przepraszam. -usłyszałaś szloch matki. -Wcale nie będę się dziwiła, jeżeli teraz się rozłączysz, ale wysłuchaj mnie. Jesteś naszą dumą i podczas dzisiejszego, rodzinnego obiadu, z ojcem nie mogliśmy dłużej patrzeć na jedyne, puste miejsce przy stole. Przyjedź do domu, w przyszłą sobotą będzie spotkanie z Twoimi siostrami. Chcemy poznać naszą wnuczkę i zobaczyć Ciebie po tych ośmiu latach. Wróć do domu. -dotknęłaś czerwonej słuchawki, podchodząc do łóżeczka Antonine.
***

Spotkania z kobietą, która w nocy dwudziestego czwartego lipca była nieznajomą, należały jakby do wyreżyserowanych scen twórcy hitu kinowego. Z piłkarza chwilowo zamieniałaś się aktora, który dumnie spogląda w stronę zapełnionej sali, na której film wyświetlano kilkadziesiąt razy w miesiącu. Niestety nikt nie wręczył Ci scenariusza, a rozmowa urywała się, jak drogie połączenie do innego kraju. Otwierając w samotności butelkę z wódką, odwołałeś wieczór kawalerski i przyłożyłeś twarz do miękkiej poduszki. W zupełności nie rozumiałeś swojego zachowania, powinieneś być przy swojej wieloletniej narzeczonej i jedynym dziecku. Nie chciałeś być dłużej zakochanym kundlem, który kocha kobietę z wykształceniem pedagogicznym i jest mikroskopijnie zauroczony w lekarce, która podczas tamtej, upalnej nocy świętowała zakończenie sześcioletnich studii medycznych. Załamany swoją postawą, odstawiłeś alkohol na to samo miejsce i podchodząc do ścian z nową tapetą, usłyszałeś płacz dziecka, mieszkającego piętro niżej i znany doskonale dźwięk połączenia.

-Antoine, czemu mi nic nie powiedziałeś? Nazwisko tej młodej pani chirurg, która uratowała Twoją kostkę, powinno być Ci znajome. Masz zdobyć numer do Laury i w jak najszybszym czasie mi przesłać. Jej nie może zabraknąć na naszym ślubie, a dziewczyna nie może być poinformowana o tym w ostatniej chwili. Masz tydzień, kochanie. -zupełnie zbity z tropu, wziąłeś wypis ze szpitala, zerkając na podpis brunetki.

💌
Liczę na to, że odkryjecie tajemnicę zawartą w poprzednim, a także dzisiejszym rozdziale.
Czekam na Wasze opinie, kochane!


 

sobota, 28 stycznia 2017

Deuxième partie


Dwa lata później


Wrzucając do ciemnozielonego kosza zakrwawiony, jednorazowy fartuch operacyjny, oparłaś się wygodnie o ciemne kafelki, które w przyjemny sposób chłodziły Twoje rozgrzane ciało. Osiemnastogodzinny dyżur, wysoka temperatura na zewnątrz i zepsuta klimatyzacja na oddziale chirurgii nie wróżyły nic dobrego. Zdejmując z głowy ciasny, kolorowy czepek, pozwoliłaś opaść długim, ciemnym włosom na przepocony biały podkoszulek. Zmęczona złapałaś się mocno krawędzi blatu i wsłuchując się w cichy szum wody, próbowałaś ukraść kilka sekund spokoju i zniknąć z otaczającego Cię z każdej strony męczącego świata. Jedynym marzeniem był powrót do własnego mieszkania, chłodna kąpiel i długi sen przy boku najważniejszej osoby w życiu, która jako jedyna nie planowała Cię zostawić, dając przy tym całą swoją miłość, płynącą z młodego serca. Blada jak ściana, pojawiłaś się na trzecim piętrze szpitala, otwierając ciężkie drzwi, za którymi miał zakończyć się Twój dyżur. Zmasakrowane twarze, ciała pokryte strugami krwi i zasinieniami to nie były widoki, które chciałaś oglądać przez następne, sześć godzin. Marzyłaś o wolności; chciałaś jak inni, spędzić popołudnie z kimś, na kim zależało Ci najmocniej od wielu miesięcy, ale Twoje plany zostały zburzone, jak domek z kart. Obecność nowego pacjenta, jego grymas bólu i znajomy wygląd doprowadziły do jeszcze większego koszmaru.


Witaj nieznajomy, nawet nie pamiętam, jak na imię masz.

 

***

Pierwszy, wrześniowy mecz. Czteropunktowe zwycięstwo nad drużyną z Vigo, Twoje dwie bramki i otoczka z Euro, której świat piłki nożnej nie mógł się pozbyć. Tobie potrzebne było odcięcie się od rzeczywistości, od wszystkich kibiców, którzy z dumą nosili koszulkę z dziewięcioliterowym nazwiskiem. Najchętniej uciekłbyś na koniec świata, zapomniał o długich, trudnych treningach i stresujących meczach, w których toczyła się walka o wygraną. Marzyłeś o zarwanych nocach, wieczorach z kieliszkiem dobrego alkoholu i weekendowych imprezach, na których nikt by Cię nie rozpoznał. Chciałeś zapomnieć chociaż na chwilę, że jesteś znanym francuskim piłkarzem i Twoje życie powinno kręcić się jedynie wokół piłki. Uzupełniając puste rubryki dokumentów szpitalnych i przykładając do opuchniętej kostki lód, modliłeś się jedynie o cud. Plany na wolne popołudnie zostały zepsute przez jeden, niewłaściwy ruch. Poprawiając się na łóżku, zobaczyłeś wchodzącą do sali brunetkę, ubraną w śnieżnobiały kitl z czarnym stetoskopem w ręku. Jej delikatny uśmiech, prawie niewidoczne zasinienia pod oczami i niecodzienny odcień tęczówek, zaprowadziły Cię w głąb wspomnień. Czułeś, jakbyś właśnie po raz pierwszy tego dnia umierał.


Witaj nieznajoma, nawet nie pamiętam, jak na imię masz.




***

Przemknęłaś niezauważona między innymi lekarzami i pielęgniarkami, zajmując miejsce przy ostatnim łóżku w lewym rogu sali, badając przywiezioną z wypadku dwudziestodwulatkę. Sprawdzając jej niebezpiecznie rosnące ciśnienie, mocno zagryzłaś wargę. Czułaś, że dłużej nie wytrzymasz; maska na twarzy za mocno Ci ciążyła, a noc dwudziestego czwartego lipca nie dawała Ci spokoju. Po wyprowadzce do stolicy i jednocześnie największego miasta Hiszpanii, miałaś wrażenie, że uwolniłaś się od demonów przeszłości; wygrałaś długą walkę ze wspomnieniami i nigdy żadna z dróg nie zaprowadzi Cię do niego. Trzęsące się ciało z nerwów i zimne dłonie wskazywały, że najlepsza byłaby ucieczka. Powrócił do Ciebie ból i strach, a Ty z każdą chwilą w jego pobliżu, czułaś się, jakby ktoś wyrywał fragmenty Twojego obolałego ciała.

-Pani doktor, ta pacjentka jest już pod opieką innego lekarza. Na panią czeka sama gwiazda Euro. -odezwała się pielęgniarka, u której na początku wynajmowałaś pokój.

Jak pokonać w sobie wszystkie blokady? Miałaś się ocalić, a nie ponownie spadać w ciemny dół. Zabierając z jej miękkiej dłoni kartę pacjenta, czekały Cię tysiące niechcianych słów, setki niepotrzebnych spojrzeń i jedna wielka odegrana rola, na którą nie byłaś zupełnie przygotowana.

-Laura Choperena, jestem chirurgiem urazowym i zostaję pana lekarzem prowadzącym.

-Antoine Griezmann, ale to chyba już wiesz. Nie spotkaliśmy się kiedyś?

-Na moim stole operacyjnym jeszcze nie leżałeś. -dotknęłaś zimnej, opuchniętej kostki.

-Pochyl się na chwilę. -szepnął, ciągnąc Cię za rękaw. -A ty w mojej pościeli tak.

Nagle poczułaś, jakby paliło Cię od środka. Szybciej przyznałabyś się do potrącenia niewinnego kota, kradzieży kosmetyków albo sprzedawania narkotyków, niż do znajomości z tym człowiekiem. W tej chwili chciałabyś, aby zniknął albo włączył się przypadkowo alarm przeciwpożarowy i nastąpiła ewakuacja.


Zniknij z mojego życia, więcej się nie pokazuj.

***

Przez jej obecność, Twoje serce ponownie analizowało wszystkie pomyłki; po podłączeniu kroplówki, zacząłeś wpatrywać się w jej kolor tęczówek, które spodobały się od pierwszego spojrzenia. Jej długie, lodowate palce uśmierzały ból i gdyby była tylko taka okazja, bez chwili zawahania zdradziłbyś kolejny raz swoją narzeczoną. Czekałeś na spotkanie z nią od długich dwudziestu czterech miesięcy; przez dwa lata nie potrafiłeś zapomnieć o niskiej, drobnej kobiecie, która w Twoich koszulkach utonęłaby. Żywioł, który siedział w damskim ciele, powodował nieznajome uczucie. To było coś zupełnie innego niż zauroczenie. To była ponowna chęć zdobycia, dotknięcia słodkich warg, pomalowanych na inny, fascynujący kolor i zerwania z jej opalonego ciała śnieżnobiałej koszuli w ten sposób, aby czarne, niewielkie guziki uderzyły o wypolerowaną podłogę.

-Za niecałą godzinę wykonam panu zabieg i jeżeli wszystko pójdzie według planu, pojutrze wróci pan do domu.

-Do swojego? -zapytałeś głupio, uśmiechając się szelmowsko.

-To zależy już od Pana, nie wnikam w życie innych. -zaczęła dłonią rozmasowywać kark.

-Jestem Antoine, nie pamiętasz?

-Pamiętam, doskonale. Jak się czujesz? -wzięła do dłoni dokumenty.

-Na pewno lepiej niż ty wyglądasz. -oparłeś głowę o ścianę.

-Po długim, męczącym dyżurze, skomplikowanych operacjach i upierdliwym pacjencie, wyglądałbyś identycznie.

-Wyglądasz, jak po najważniejszej scenie w stylu pięćdziesiąt twarzy Greya.

-Słucham?! Chyba Ci się pogorszyło.

-Tylko siniaków brakuje, ale to się da zrobić. -zacząłeś się śmiać, gdy zobaczyłeś rumieńce na jej twarzy. -Niegrzeczna dziewczynka, z pani doktor.

-Daj mi święty spokój, człowieku. Czego ty ode mnie chcesz? -nachyliła się nad Tobą i złapała mocno skrawek Twojej koszulki.

-Powtórki z dwudziestego czwartego lipca; upalna noc, podczas której pamięcią zajęło się mocne whisky, które w siebie wlewałaś. -dotknąłeś jej policzka.

-Powtórki nie będzie, między nami nic się nie wydarzyło, nie znam Cię.

-Ty się chyba śpieszyłaś, ja byłem nie przyjemny, a do dzisiaj dziewczyna mojego przyjaciela nie odzyskała swojej sukienki. Pamiętaj, że w czerwieni jest Ci najlepiej.

Czułeś się, jakbyś zdobył przed momentem Mount Everest. Od życia więcej nie potrzebowałeś; wcześniej czy później, brunetka potłucze się, jak drobna figurka i wyzna wszystko bez żadnego zająknięcia. Złapałeś ją w swoje sidła i cieszyłeś się z tego, jak małe dziecko ze starym miśkiem w ręku przy wystawie z zabawkami.
Witaj w moim życiu, więcej nie znikaj.

💌
Czytajcie uważnie, jest wiele faktów, które możecie odkryć, jak karty.



piątek, 6 stycznia 2017

Une partie

Nieprzyjemny szum wiatru wdzierał się do pokoju przez lekko uchylone okno. Wolną rękę ułożyłeś wygodnie pod głową i poprawiając włosy, zerknąłeś na brunetkę, która wcale nie powinna leżeć w Twoim hotelowym łóżku; pierwszy raz od pięciu lat spędziłeś noc z obcą Ci zupełnie kobietą, zdradzając przy tym swoją partnerką. Zsuwając z torsu jej drobną dłoń, wstałeś po cichu z łóżka i spoglądając na twarz w lustrze, zrozumiałeś, że przydałoby Ci się porządne stłuczenie na kwaśne jabłko. Podnosząc z podłogi koszulę z czerwonymi wstawkami, którą znalazłeś przy drzwiach balkonowych, usłyszałeś głośny jęk wydobywający z jej pełnych ust, pomalowanych wczoraj zamrożonym, delikatnym odcieniem beżu. Jedyne na, co od razu zwróciłeś uwagę to odcień jej tęczówek; różniły się od tych, które widziałeś na codzień. Tajemnicza zieleń przeplana z ciemnym brązem zrobiła na Tobie takie wrażenie, że poczułeś się niczym, jak zahipnotyzowany, który stracił ochotę na ucieczkę.

Witaj nieznajoma...


***
Po otworzeniu oczu, nie miałaś zielonego pojęcia, gdzie jesteś i w jaki sposób tutaj trafiłaś. Przeciągając się na łóżku, naciągnęłaś na zziębniete ciało kołdrę w kolorową kratę. Rozglądając się po pokoju, natrafiłaś wzrokiem na wpatrującego się w wschód słońca mężczyznę, który wcale nie przypominał bogatego, siwego pana, którego kartka z adresem wylądowała w zapełnionym koszu na śmieci. Unosząc się powoli, zobaczyłaś jego obcą Ci do tej pory twarz z kilkudniowym zarostem i nieobecnym wzrokiem niebieskich tęczówek. Momentalnie twoją uwagę przykuła srebrna obrączka znajdująca się na jednym z wytatuowanych palców. Twoja ochota na ucieczkę wzrosła jeszcze bardziej.

Witaj nieznajomy...
***
Zabierając z szafki nocnej zegarek, słuchawki i portfel, z zainteresowaniem zacząłeś przyglądać się brunetce, przy której zapomniałeś o swojej narzeczonej. Ściągając z oparcia fotela marynarkę, zerknąłeś na malujące się na jej twarzy zaskoczenie i podczas wiązania granatowych sznurówek, stanęła przy Tobie owinięta kocem, zabierając leżącą obok Ciebie sukienkę.

-Mnie tutaj nie powinno być. -szepnęła, przełykając nerwowo ślinę.

-Też tak uważam, ale jesteś i nic już nie zmienisz. -mruknąłeś, wpatrując w stary wazon. -Pamiętasz coś?

-Jedyne, co pamiętam to tylko wyjście z klubu. -spojrzała uważnie na Ciebie po raz pierwszy.

-Antoine. -wyciągnąłeś dłoń w jej stronę. -Spokojnie, nie okradłem Cię.

-Laura. -odpowiedziała szybko. -Nie przejmuj się, o nic Cię nie oskarżam.

-Nigdy więcej się nie spotkamy. -dotknąłeś zimnego ramienia, całując ją w policzek.

-Nie martw się, nikt się o tym nie dowie, możesz dalej ukrywać zdradę przed swoją ukochaną. -wskazała na część biżuterii.

-To skomplikowane. -wypowiedziałeś cierpko. -Szczęścia!

Żegnaj, nieznajoma...

***
Ubierając się pośpiesznie, wsunęłaś stopy w wysokie, metaliczne szpilki. Wystraszona wrzuciłaś wszystkie swoje rzeczy do niewielkiej torebki i związując długie włosy w luźny warkocz, zobaczyłaś pod swoimi nogami białe pudełeczko z długą, czerwoną wstążką. Po uchyleniu wieczka, zobaczyłaś naszyjnik z trzema elementami w odcieniu żółtego, białego i różowego złota. Wybiegając z pokoju, chciałaś oddać właśność właścicielowi, ale przed ostatnią windą spotkałaś go w towarzystwie niższej od Ciebie kobiety, z którą łączyło go znacznie więcej niż jedna noc, z której nic nie pamiętałaś. Twoją pamięcią zajęło się mocne whisky, serce chciało pamiętać, a rozum żądał zapomnienia o mężczyźnie, z którym spędziłaś niewielką część dwudziestego czwartego lipca.

Żegnaj nieznajomy...
💌
Żegnaj, warto było poznać Twoje imię!