Strony

sobota, 28 stycznia 2017

Deuxième partie


Dwa lata później


Wrzucając do ciemnozielonego kosza zakrwawiony, jednorazowy fartuch operacyjny, oparłaś się wygodnie o ciemne kafelki, które w przyjemny sposób chłodziły Twoje rozgrzane ciało. Osiemnastogodzinny dyżur, wysoka temperatura na zewnątrz i zepsuta klimatyzacja na oddziale chirurgii nie wróżyły nic dobrego. Zdejmując z głowy ciasny, kolorowy czepek, pozwoliłaś opaść długim, ciemnym włosom na przepocony biały podkoszulek. Zmęczona złapałaś się mocno krawędzi blatu i wsłuchując się w cichy szum wody, próbowałaś ukraść kilka sekund spokoju i zniknąć z otaczającego Cię z każdej strony męczącego świata. Jedynym marzeniem był powrót do własnego mieszkania, chłodna kąpiel i długi sen przy boku najważniejszej osoby w życiu, która jako jedyna nie planowała Cię zostawić, dając przy tym całą swoją miłość, płynącą z młodego serca. Blada jak ściana, pojawiłaś się na trzecim piętrze szpitala, otwierając ciężkie drzwi, za którymi miał zakończyć się Twój dyżur. Zmasakrowane twarze, ciała pokryte strugami krwi i zasinieniami to nie były widoki, które chciałaś oglądać przez następne, sześć godzin. Marzyłaś o wolności; chciałaś jak inni, spędzić popołudnie z kimś, na kim zależało Ci najmocniej od wielu miesięcy, ale Twoje plany zostały zburzone, jak domek z kart. Obecność nowego pacjenta, jego grymas bólu i znajomy wygląd doprowadziły do jeszcze większego koszmaru.


Witaj nieznajomy, nawet nie pamiętam, jak na imię masz.

 

***

Pierwszy, wrześniowy mecz. Czteropunktowe zwycięstwo nad drużyną z Vigo, Twoje dwie bramki i otoczka z Euro, której świat piłki nożnej nie mógł się pozbyć. Tobie potrzebne było odcięcie się od rzeczywistości, od wszystkich kibiców, którzy z dumą nosili koszulkę z dziewięcioliterowym nazwiskiem. Najchętniej uciekłbyś na koniec świata, zapomniał o długich, trudnych treningach i stresujących meczach, w których toczyła się walka o wygraną. Marzyłeś o zarwanych nocach, wieczorach z kieliszkiem dobrego alkoholu i weekendowych imprezach, na których nikt by Cię nie rozpoznał. Chciałeś zapomnieć chociaż na chwilę, że jesteś znanym francuskim piłkarzem i Twoje życie powinno kręcić się jedynie wokół piłki. Uzupełniając puste rubryki dokumentów szpitalnych i przykładając do opuchniętej kostki lód, modliłeś się jedynie o cud. Plany na wolne popołudnie zostały zepsute przez jeden, niewłaściwy ruch. Poprawiając się na łóżku, zobaczyłeś wchodzącą do sali brunetkę, ubraną w śnieżnobiały kitl z czarnym stetoskopem w ręku. Jej delikatny uśmiech, prawie niewidoczne zasinienia pod oczami i niecodzienny odcień tęczówek, zaprowadziły Cię w głąb wspomnień. Czułeś, jakbyś właśnie po raz pierwszy tego dnia umierał.


Witaj nieznajoma, nawet nie pamiętam, jak na imię masz.




***

Przemknęłaś niezauważona między innymi lekarzami i pielęgniarkami, zajmując miejsce przy ostatnim łóżku w lewym rogu sali, badając przywiezioną z wypadku dwudziestodwulatkę. Sprawdzając jej niebezpiecznie rosnące ciśnienie, mocno zagryzłaś wargę. Czułaś, że dłużej nie wytrzymasz; maska na twarzy za mocno Ci ciążyła, a noc dwudziestego czwartego lipca nie dawała Ci spokoju. Po wyprowadzce do stolicy i jednocześnie największego miasta Hiszpanii, miałaś wrażenie, że uwolniłaś się od demonów przeszłości; wygrałaś długą walkę ze wspomnieniami i nigdy żadna z dróg nie zaprowadzi Cię do niego. Trzęsące się ciało z nerwów i zimne dłonie wskazywały, że najlepsza byłaby ucieczka. Powrócił do Ciebie ból i strach, a Ty z każdą chwilą w jego pobliżu, czułaś się, jakby ktoś wyrywał fragmenty Twojego obolałego ciała.

-Pani doktor, ta pacjentka jest już pod opieką innego lekarza. Na panią czeka sama gwiazda Euro. -odezwała się pielęgniarka, u której na początku wynajmowałaś pokój.

Jak pokonać w sobie wszystkie blokady? Miałaś się ocalić, a nie ponownie spadać w ciemny dół. Zabierając z jej miękkiej dłoni kartę pacjenta, czekały Cię tysiące niechcianych słów, setki niepotrzebnych spojrzeń i jedna wielka odegrana rola, na którą nie byłaś zupełnie przygotowana.

-Laura Choperena, jestem chirurgiem urazowym i zostaję pana lekarzem prowadzącym.

-Antoine Griezmann, ale to chyba już wiesz. Nie spotkaliśmy się kiedyś?

-Na moim stole operacyjnym jeszcze nie leżałeś. -dotknęłaś zimnej, opuchniętej kostki.

-Pochyl się na chwilę. -szepnął, ciągnąc Cię za rękaw. -A ty w mojej pościeli tak.

Nagle poczułaś, jakby paliło Cię od środka. Szybciej przyznałabyś się do potrącenia niewinnego kota, kradzieży kosmetyków albo sprzedawania narkotyków, niż do znajomości z tym człowiekiem. W tej chwili chciałabyś, aby zniknął albo włączył się przypadkowo alarm przeciwpożarowy i nastąpiła ewakuacja.


Zniknij z mojego życia, więcej się nie pokazuj.

***

Przez jej obecność, Twoje serce ponownie analizowało wszystkie pomyłki; po podłączeniu kroplówki, zacząłeś wpatrywać się w jej kolor tęczówek, które spodobały się od pierwszego spojrzenia. Jej długie, lodowate palce uśmierzały ból i gdyby była tylko taka okazja, bez chwili zawahania zdradziłbyś kolejny raz swoją narzeczoną. Czekałeś na spotkanie z nią od długich dwudziestu czterech miesięcy; przez dwa lata nie potrafiłeś zapomnieć o niskiej, drobnej kobiecie, która w Twoich koszulkach utonęłaby. Żywioł, który siedział w damskim ciele, powodował nieznajome uczucie. To było coś zupełnie innego niż zauroczenie. To była ponowna chęć zdobycia, dotknięcia słodkich warg, pomalowanych na inny, fascynujący kolor i zerwania z jej opalonego ciała śnieżnobiałej koszuli w ten sposób, aby czarne, niewielkie guziki uderzyły o wypolerowaną podłogę.

-Za niecałą godzinę wykonam panu zabieg i jeżeli wszystko pójdzie według planu, pojutrze wróci pan do domu.

-Do swojego? -zapytałeś głupio, uśmiechając się szelmowsko.

-To zależy już od Pana, nie wnikam w życie innych. -zaczęła dłonią rozmasowywać kark.

-Jestem Antoine, nie pamiętasz?

-Pamiętam, doskonale. Jak się czujesz? -wzięła do dłoni dokumenty.

-Na pewno lepiej niż ty wyglądasz. -oparłeś głowę o ścianę.

-Po długim, męczącym dyżurze, skomplikowanych operacjach i upierdliwym pacjencie, wyglądałbyś identycznie.

-Wyglądasz, jak po najważniejszej scenie w stylu pięćdziesiąt twarzy Greya.

-Słucham?! Chyba Ci się pogorszyło.

-Tylko siniaków brakuje, ale to się da zrobić. -zacząłeś się śmiać, gdy zobaczyłeś rumieńce na jej twarzy. -Niegrzeczna dziewczynka, z pani doktor.

-Daj mi święty spokój, człowieku. Czego ty ode mnie chcesz? -nachyliła się nad Tobą i złapała mocno skrawek Twojej koszulki.

-Powtórki z dwudziestego czwartego lipca; upalna noc, podczas której pamięcią zajęło się mocne whisky, które w siebie wlewałaś. -dotknąłeś jej policzka.

-Powtórki nie będzie, między nami nic się nie wydarzyło, nie znam Cię.

-Ty się chyba śpieszyłaś, ja byłem nie przyjemny, a do dzisiaj dziewczyna mojego przyjaciela nie odzyskała swojej sukienki. Pamiętaj, że w czerwieni jest Ci najlepiej.

Czułeś się, jakbyś zdobył przed momentem Mount Everest. Od życia więcej nie potrzebowałeś; wcześniej czy później, brunetka potłucze się, jak drobna figurka i wyzna wszystko bez żadnego zająknięcia. Złapałeś ją w swoje sidła i cieszyłeś się z tego, jak małe dziecko ze starym miśkiem w ręku przy wystawie z zabawkami.
Witaj w moim życiu, więcej nie znikaj.

💌
Czytajcie uważnie, jest wiele faktów, które możecie odkryć, jak karty.



piątek, 6 stycznia 2017

Une partie

Nieprzyjemny szum wiatru wdzierał się do pokoju przez lekko uchylone okno. Wolną rękę ułożyłeś wygodnie pod głową i poprawiając włosy, zerknąłeś na brunetkę, która wcale nie powinna leżeć w Twoim hotelowym łóżku; pierwszy raz od pięciu lat spędziłeś noc z obcą Ci zupełnie kobietą, zdradzając przy tym swoją partnerką. Zsuwając z torsu jej drobną dłoń, wstałeś po cichu z łóżka i spoglądając na twarz w lustrze, zrozumiałeś, że przydałoby Ci się porządne stłuczenie na kwaśne jabłko. Podnosząc z podłogi koszulę z czerwonymi wstawkami, którą znalazłeś przy drzwiach balkonowych, usłyszałeś głośny jęk wydobywający z jej pełnych ust, pomalowanych wczoraj zamrożonym, delikatnym odcieniem beżu. Jedyne na, co od razu zwróciłeś uwagę to odcień jej tęczówek; różniły się od tych, które widziałeś na codzień. Tajemnicza zieleń przeplana z ciemnym brązem zrobiła na Tobie takie wrażenie, że poczułeś się niczym, jak zahipnotyzowany, który stracił ochotę na ucieczkę.

Witaj nieznajoma...


***
Po otworzeniu oczu, nie miałaś zielonego pojęcia, gdzie jesteś i w jaki sposób tutaj trafiłaś. Przeciągając się na łóżku, naciągnęłaś na zziębniete ciało kołdrę w kolorową kratę. Rozglądając się po pokoju, natrafiłaś wzrokiem na wpatrującego się w wschód słońca mężczyznę, który wcale nie przypominał bogatego, siwego pana, którego kartka z adresem wylądowała w zapełnionym koszu na śmieci. Unosząc się powoli, zobaczyłaś jego obcą Ci do tej pory twarz z kilkudniowym zarostem i nieobecnym wzrokiem niebieskich tęczówek. Momentalnie twoją uwagę przykuła srebrna obrączka znajdująca się na jednym z wytatuowanych palców. Twoja ochota na ucieczkę wzrosła jeszcze bardziej.

Witaj nieznajomy...
***
Zabierając z szafki nocnej zegarek, słuchawki i portfel, z zainteresowaniem zacząłeś przyglądać się brunetce, przy której zapomniałeś o swojej narzeczonej. Ściągając z oparcia fotela marynarkę, zerknąłeś na malujące się na jej twarzy zaskoczenie i podczas wiązania granatowych sznurówek, stanęła przy Tobie owinięta kocem, zabierając leżącą obok Ciebie sukienkę.

-Mnie tutaj nie powinno być. -szepnęła, przełykając nerwowo ślinę.

-Też tak uważam, ale jesteś i nic już nie zmienisz. -mruknąłeś, wpatrując w stary wazon. -Pamiętasz coś?

-Jedyne, co pamiętam to tylko wyjście z klubu. -spojrzała uważnie na Ciebie po raz pierwszy.

-Antoine. -wyciągnąłeś dłoń w jej stronę. -Spokojnie, nie okradłem Cię.

-Laura. -odpowiedziała szybko. -Nie przejmuj się, o nic Cię nie oskarżam.

-Nigdy więcej się nie spotkamy. -dotknąłeś zimnego ramienia, całując ją w policzek.

-Nie martw się, nikt się o tym nie dowie, możesz dalej ukrywać zdradę przed swoją ukochaną. -wskazała na część biżuterii.

-To skomplikowane. -wypowiedziałeś cierpko. -Szczęścia!

Żegnaj, nieznajoma...

***
Ubierając się pośpiesznie, wsunęłaś stopy w wysokie, metaliczne szpilki. Wystraszona wrzuciłaś wszystkie swoje rzeczy do niewielkiej torebki i związując długie włosy w luźny warkocz, zobaczyłaś pod swoimi nogami białe pudełeczko z długą, czerwoną wstążką. Po uchyleniu wieczka, zobaczyłaś naszyjnik z trzema elementami w odcieniu żółtego, białego i różowego złota. Wybiegając z pokoju, chciałaś oddać właśność właścicielowi, ale przed ostatnią windą spotkałaś go w towarzystwie niższej od Ciebie kobiety, z którą łączyło go znacznie więcej niż jedna noc, z której nic nie pamiętałaś. Twoją pamięcią zajęło się mocne whisky, serce chciało pamiętać, a rozum żądał zapomnienia o mężczyźnie, z którym spędziłaś niewielką część dwudziestego czwartego lipca.

Żegnaj nieznajomy...
💌
Żegnaj, warto było poznać Twoje imię!