Strony

niedziela, 12 marca 2017

Quatrième partie

Pierwszy krok należał do rodziców. W tamtej chwili mogłaś schować telefon pod haftowaną poduszkę i nie słyszeć przepełnionego skruchą głosu pięćdziesięciolatki. W sobotni poranek nie było odwrotu. Z wielką walizką stałaś przed furtką rodzinnego domu i spoglądałaś na córkę, do której dotarło, że na tym świecie nie ma tylko zapracowanej matki. Z ogrodu dało się usłyszeć charakterystyczny dźwięk starej kosiarki, którą ojciec miał wyrzucić jeszcze przed Twoim wyjazdem. W kuchennym oknie widziałaś siostry, które z nastolatek wyrosły na piękne kobiety. Bałaś się tam wejść. Sparaliżowało Cię. Reakcja rodziców mogła być różna, ale Ty zdążyłaś przygotować sobie odpowiedzi na wszystkie pytania, a także ułożyć w głowie zmyślone historie. Musiałaś wydostać się z otchłani i zapomnieć o całym gniewie. Niepewnie poprawiając naszyjnik z pamiętnej nocy sprzed dwóch lat, uśmiechnęłaś się w stronę ogrodnika i otworzyłaś drzwi, za którymi nie wiedziałaś, co Cię czeka. Według rodziców miałaś dostać kwiaciarnię za rogiem, według siebie spełniłaś swoje marzenie i wykonywałaś coraz trudniejsze operacje, a o niektórych sukcesach można było czytać w codziennej gazecie.

-To były najgorsze lata w moim życiu. -ojciec wstał z fotela, na którym opowiadał Ci wydarzenia ze swojego dzieciństwa. -Przechodząc na ulicy, nie poznałbym własnej córki. -spojrzał uważnie na Ciebie i uklęknął przy Antonine, która chowała się za Twoją, szczupłą nogą. -Pewnie w tym Madrycie masz lepszego dziadka, ale chodź się do mnie przytulić.

Dziewczynka rozejrzała się po całym salonie. W jednym momencie wzbudziła zainteresowanie obcych ludzi. Miałaś wrażenie, że Twoje, a także jej serce wyskoczy na wierzch albo spotka się z gardłem. Trzymała mocno bandamkę zawiązaną na jasnych włosach i usiadła na jego kolanie.

-Jestem Antośka i mam dziadka tylko w Paryżu. -uśmiechnęła się, a w niebieskich tęczówkach pojawił się blask.

Szesnastomiesięczne dziecko budowało zdania i nie potrafiło trzymać języka za mlecznymi zębami. Czasami miałaś ochotę wylądować na Księżycu, byle nie tłumaczyć jej, czego nie wolno mówić, chociaż nie można było się w żaden sposób powstrzymać. Była taka sama jak ty, ale z wyglądem odziedziczonym po ojcu. Człowieku, którego nazwisko widniało na ślubnym zaproszeniu najmłodszej córki Choperenów.


***

Kokosowymi ciastkami, które specjalnie piekła dla Ciebie przyszła teściowa, dzieliłeś się z dziewczynką, która posiadała damski odpowiednik Twojego imienia. Od godziny, kiedy zostałeś przedstawiony młodej chirurg, pełniącej obowiązki ordynatora w madryckim szpitalu, miałeś wrażenie, że na czole widnieje napis o zdradzie. Jej córka ufała Tobie bardziej niż własnym dziadkom, a od Twojej narzeczonej albo Waszej świadkowej na ślubie uciekała, jakby były one złośliwym ogniem. Zbyt wiele Was łączyło, a Ty podczas dwudaniowego obiadu wyliczyłeś dokładnie datę urodzin małej i ważny dzień w wakacyjnym miesiącu. Prawdopodobny ojciec, który zginął w Afganistanie i był doświadczonym żołnierzem nie istniał. Rozpoznałeś kłamstwo brunetki. Na Twoich kolanach siedziała także Twoja córka. Oprócz Mii, miałeś też Antonine. Blondynka, która przyszła na świat w pierwszy dzień wiosny była częścią Ciebie. Podczas dwudziestych czwartych urodzin w francuskim szpitalu na oddziale ginekologiczno-położniczym przyszło na świat Twoje najstarsze dziecko, które było dowodem Waszego jednorazowego romansu. Gdybyś należał do odważnych mógłbyś zaproponować Laurze coś na wzór podwójnego życia. Podczas klubowych rozgrywek mógłbyś być jej mężczyzną, ojcem dziewczynki, która recytowała właśnie wiersz, a na reprezentacyjne mecze zamieniałbyś się w przykładnego narzeczonego i opiekowałbyś się do tej pory swoim oczkiem w głowie, które teraz Twoją miłość miało mniejszą. Część swojego gorącego uczucia przekazałeś Antonine, które z dumą kończyła mówić wersy o zwierzętach. Może warto spróbować? Jeszcze dzisiaj zrobisz niespodziewaną rzecz w kierunku ładniejszej córki przyszłych teściów. Ludzi, którzy bez chwili zawahania oddaliby Ci swoją kwiaciarnię, studio nagrań i cukiernię, której właścicielką była Erika.


***

Całe spotkanie skończyłoby się dobrze, gdyby nie wiadomość o ślubie i wielkim weselu. Zaproszenie ślubne w kolorze starego złota raniło Cię, jakbyś była na największej bitwie świata. Jak tak dalej pójdzie zginiesz, serce przestanie Ci bić i wreszcie uwolnisz się od zdrady. Zraniłaś swoją siostrę, z którą wiecznie Cię porównywano i zawsze od ludzi słyszałaś, że za Tobą ustawiają się tłumy przystojnych mężczyzn. Każdego młodego klienta, kolegę ze szkoły ignorowałaś, ale uległaś Griezmannowi, który uśmiechając się szeroko wbijał Ci w serce ten kuchenny nóż ubrudzony kremem z owocowego tortu. Tymi czułymi pocałunkami doprowadzał Cię do mdłości, które nie dawały Ci spokoju na początku, zagrożonej ciąży. W pokoju, który od Twojej ucieczki się nie zmienił, płakałaś schowana pod biurkiem, na którym leżały książki o medycynie. Widać było, że matka wycierała tylko kusz i zmywała panele, w których odbijała się pełnia księżyca. Rzucając przed siebie czarny tablet zrozumiałaś, że na Wikipedii w jego życiu prywatnym nigdy nie pojawi się imię Twojej córki. Nie pozna babci Isabelle ani dziadka Alaina. Nie będzie utrzymywała kontaktu z wujkiem Théo albo z ciocią Maud. Być może do końca życia nie będzie świadoma prawdziwej tożsamości ojca.


***

Wchodząc do pokoju, który znajdował się obok sypialni narzeczonej, patrzyłeś zaskoczony na stronę francuskiego lotniska. W notesie, na którym był szkic Wieży Eiffla znajdowały się przekreślone daty, a trzy różowe kulki wskazały, że nawet we wtorek nie znajdzie wolnych miejsc w samolocie w żadnej klasie. Stała oparta o balkon w krótkiej, białej koszulce. Miałeś okazję patrzeć na jej piersi albo długie nogi. Pod oczami znajdowały się płatki żelowe, a zęby miała zaciśnięte na pomalowanym czarnym, brokatowym lakierem paznokciu. Przed wejściem na balkon poprawiłeś zsunięty z malutkiego ciała Antonine koc i delikatnie pogłaskałeś ją po policzku, spoglądając na smoczek w kolorowe króliki. Przez zamknięty wiecznie pokój teraz mogłeś poznać bliżej swoją nieznajomą. Po fotografiach było widać, że często odwiedzała Twoją ulubioną plażę, lubiła niemiecką czekoladę, chodziła na karate i zbierała artykuły o francuskim klubie piłkarskim.

-Laura. -wyszeptałeś, wchodząc na balkon. -Mogę dać Ci wszystko. -wskazałeś na napis na ścianie. -Tylko to już nastąpiło, bo mamy nawet córkę.

-Chcesz mnie doprowadzić do głupawki śmiechu?

-Potrafię liczyć. Antonine jest po prostu wcześniakiem, a ślepy nie jestem, podobna do mnie, nie ukryjesz tego.

-Podczas tamtej nocy byłam już w ciąży, Griezmann. Wracaj do narzeczonej i do swojej prawdziwej córki.

Z prędkością światła wziąłeś ją na ręce, zdejmując z niej ubranie. Gdyby nie jej uderzenia i krzyk, wyznałaby Ci wszystko, odpowiedziała na pytania zgodnie z prawdą i przestała zmyślać. Nie byłeś taki naiwny jak jej rodzice. Układając ją na łóżku, wziąłeś jej laptop na kolana i zarezerwowałeś im bilety. W jutrzejszy wieczór przy oknie będzie siedziała brunetka, a między Wami będzie znajdowała się śpiąca teraz uroczo szesnastomiesięczna dziewczynka, która powinna mieć w dokumentach Twoje nazwisko. Zatrzymując się przy drzwiach, sięgnąłeś leżący obok złożonych bluzek drugi smoczek.

-Jeszcze w tym miesiącu udowodnię Ci, że jestem jej tatą. Będzie wszystko czarno na białym.



💌
Wszystko wyszło na jaw.
Co byście zrobiły na miejscu Antoine i Laury?